Nowy numer 39 (1/2018)

Najnowszy film

Facebook

piątek, 27 lipiec 2018 08:01

Była sobie Europa

Napisał
Podobno istniała kiedyś Europa, która na zagrożenia zewnętrzne odpowiadała w inny sposób niż malowaniem kredkami po ulicach i łzami dyplomatów podczas konferencji. Piszę „podobno”, bo ja takiej nie znałem. Urodziłem się w Europie słabej. Wyrzekającej się swoich korzeni. Odrzucającej zdrowy rozsądek na rzecz poprawności politycznej i uznającej, że świat nagle stał się lepszym miejscem do życia, bo tak sobie wymyśliliśmy. Teraz Europa śni swój koszmar i nie zamierza się zbudzić. Gwałcona jest przez wojowników, którzy nie mają możliwości odwrotu. Teraz Europa śni swój koszmar, w którym radykalizują się grupy mogące w bliższej lub dalszej przyszłości zbudować kapitał polityczny na zwykłym populizmie. Moją Europą nie jest Europa uprawiająca politykę strachu. Moją Europą nie jest też kontynent populistów niezdolnych do wnikliwej analizy współczesności.
 

 

Gdy Hitler i Stalin podpalali Stary Kontynent, świat widział, jak człowiek gotuje człowiekowi piekło. Już wcześniej przekraczano granice przyzwoitości i już wcześniej pogardzano życiem człowieka. Skala nazistowskiego i komunistycznego terroru skruszyła jednak fundamenty charakteru cywilizacyjnego Europy. Patrząc na ilość ofiar, odczuwając na własnej skórze okrucieństwo wojny, przeżywając czas upadających wartości, pogrążaliśmy się w szoku i niedowierzaniu, że spełniają się scenariusze triumfu zła i nienawiści. Bo mimo zakończenia wojny,ten triumf rzeczywiście nastąpił. Koniec wojny nie oznaczał, że człowiek zapomni o krzywdach wyrządzonych jego człowieczeństwu, i koniec wojny nie oznaczał też wyzwolenia z sideł totalitaryzmów.

 

Odpowiedzią na przetrącony kręgosłup Starego Kontynentu stał się chory kult pacyfizmu. Cieszę się,że tak dużo ludzi kocha pokój, bo również należę do tych, którzy nie widzą piękna w strzelaniu do drugiego człowieka, bombardowaniu miast i łzach istot ludzkich. Tak, chciałbym żyć w świecie opanowanym przez dobro i wzajemny szacunek. Marzy mi się świat, gdzie człowiek jest człowiekowi bratem, a nie wrogiem. Ale... w takim nie żyję. I to, że mam takie pragnienia, nie oznacza, że wszyscy takie mają. A to już powinno mi wystarczyć do tego, by na zagrożenia nie odpowiadać miałkimi hasełkami o koniecznej solidarności, równości i braterstwie. Moje umiłowanie pokoju nie może zakładać klapek na oczy i nazywać czarnego białym, a białego czarnym. To, że chcę żyć w świecie dobrych ludzi, nie oznacza, że wśród takich żyję. Dlatego nie mogę być bezbronny. Dlatego nie mogę, nie chcę i nie ulegnę poprawności politycznej. To, że chcę bronić swojego kontynentu –swojego kontynentu! Bo to jest mój kontynent! Tak jak i Twój, Czytelniku. Jestem Polakiem – ale jestem też Europejczykiem. Jestem Polakiem miłującym ziemię ojczystą miłością szczerą i czystą, uznającym swoje powinności wobec narodu, ale jestem też zwykłym człowiekiem, który w godzinie śmierci nie będzie przedstawiał paszportu i dokumentów świadczących o swojej narodowości czy obywatelstwie. I właśnie dlatego nie jest mi obojętne to, co stało się z Matką Europą. Nie przechodzę neutralnie patrząc na gruzy cywilizacji europejskiej. I winą za to obarczam nienawiść i chore umysły z lat 30. i 40. XX wieku. Winą za to obarczam uśpionych i zszokowanych ideologów czasów powojennych. Tym, którzy na własne oczy ujrzeli wojenną pożogę i postanowili bronić się przed powtórzeniem tych chwil przy użyciu piór i kartek papieru – wybaczam. Tym, którzy przyszli na świat kilkadziesiąt lat po wojnie i uwierzyli, że świat nie zna już siły i zrezygnował z wojen – wybaczyć nie mogę. Choć zastali Europę nagą, to powinni ją przyodziać, a nie wystawiać na targ, by inne cywilizacje z niej kpiły i szydziły.

 

Łzy szefowej unijnej dyplomacji staną się symbolem upadku poprawności politycznej wtedy, gdy upadną europejskie instytucje. Gdy inne cywilizacje będą zajmowały bastion po bastionie Starego Kontynentu. Mimo swojej wiary w rozum człowieka,jestem pełen pesymizmu, że cokolwiek może nas przed tym ochronić. Skoro europejskich liderów nie budzą łzy rodzin i krew ofiar zamachów terrorystycznych. Skoro jedyną odpowiedzią i wyrazem solidarności są zmiany zdjęć profilowych na portalach społecznościowych, marsze żywych trupów nieświadomych swej agonii i puste słowa oraz modlitwy za ofiary, to dla takiej Europy ratunku nie ma. Swoją drogą, do kogo modlą się ci, którzy po zamachach wznoszą modły za „Paryż”, „Brukselę”? Do jakiego Boga kierują swe myśli? Do tego Boga, którego się wyparli? Do tego Boga, którego zdjęli z krzyża, by nie urazić uczuć religijnych innowierców? Zatrważająca jest ta moralna pustka i intelektualna zapaść społeczeństwa współczesnej Europy.

 

Przeżywaliśmy niedawno Wielki Tydzień. Za nami czas kontemplowania największej tajemnicy i największego wydarzania w dziejach świata. Chciałbym wierzyć, że wraz ze zmartwychwstałym Chrystusem obudzi się Europa i obudzi się nasza cywilizacja. Jednak do tego potrzebujemy chłodnej refleksji i pracy nad odbudową moralnego i intelektualnego charakteru Europy. Przed zamachowcami nie obronimy się wyjałowionymi sercami i umysłami. Nie pomoże nam konsumpcjonizm i hedonizm. Pomoże nam właśnie ta odbudowa cywilizacji. Refleksja nad kulturą, społeczeństwem i myślą polityczną. Budowa europejskiej tożsamości. W ten sposób jesteśmy w stanie obronić się przed zagrożeniem zewnętrznym, ale w ten sposób ustrzeżemy też Europę przed grupami, które oprócz okrzyków na ulicach nie są zdolne do jakiejkolwiek zadumy i chłodnej oceny. Które jeden terror mogą zamienić na drugi. Dlatego ja, zamiast za „Paryż” i „Brukselę”, modlę się o mądrość dla Europejczyków. Wolnych i dumnych. Wolnych od ideologicznego ucisku i wolnych od nienawiści. Dumnych z osiągnięć przodków i dumnych ze swoich dokonań. Bo tylko z tego możemy być dumni. Kolor skóry nie jest naszą zasługą. Naszą zasługą może być zachowanie człowieczeństwa w czasach,gdy upada wieża Eiffla i chwieje się Łuk Triumfalny.

 

W: Myśl.pl, nr 36, s. 61-62.

Michał Patyk

Michał Patyk - Student, współpracownik portalu Prostozmostu.net.